Strażnicy Ithilien

Nero

*Była bardzo wczesna pora, słońce dopiero co wschodziło nad horyzont. Jasne niczym promienie świec płomienie oświetlały drogę trzej odważnym towarzyszom, którzy postanowili udać w góry w poszukiwaniu przygód. Było ich trzech a każde innej rasy. Był khazad Nero, elf Turgot i hobbit Seckville Bassedd.*
Dobrze*rzekł krasnolud* tutaj zaczynamy naszą naszą przygodę. Czy każdy z Was moi drodzy towarzysze broni ma odpowiedni ekwipunek?*zapytał elfa oraz hobbita*

Samwise Overhill (Sack)

*Potrząsnął plecakiem, sprawdził czy jego sztylet oraz miecz są na miejscu. * Tak, mam wszystko co potrzebne. To jak, w którą stronę idziemy?

Nero

Na wschód moim drodzy, na wschód*rzekł krasnolud po czym wskazał kierunek*

Samwise Overhill (Sack)

Więc niech tak będzie* powiedział * Czy w tutejszych stronach są orki? spytał

pisze się ORKOWIE!

Nie koniecznie, ortograficznie poprawnie może i jest inaczej, ale my nie piszemy pracy na Polski tylko piszemy co mówimy, a więc myśle że to jest dopuszczalne.
Nef

Turgot

*Turgot wskazał swój łuk i popatrzył na khazada.* - Ja jestem gotowy, odnośnie orków na pewno się dziś przekonasz. * Spojrzał na małego Hobbita, który stał tuż obok niego.* Nie marnujmy więcej czasu, Ruszajmy !

Nero

*Więc ruszyli na szukanie przygód. Słońce wznosiło się coraz wyżej i było bardzo gorąco. W pewnej chwili gdy spokojnie niczego nie świadomi, zeskoczyli na nich orkowie*
No i masz swoich orków Sackville*wykrzyknął elf*
No...*rzekł krasnolud po czym wyciągnął zza pleców topór* Khazad rąbał przeciwników na pół. Po krótkiej chwili po orkach nie było nic widać prócz stosu ze zwłokami*
No to już wszyscy*powiedział Krasnolud do towarzyszy, chowając broń* ale musimy uważać potem może ich być więcej.

Samwise Overhill (Sack)

Sackville wyjął swój niezastąpiony sztylet, zadał cios orkowi, potem drugi,trzeci. Po chwili nie było już na czym ćwiczyć. Po jakimś czasie szli dalej przez gęsty las. Mały Hobbit dzielnie szedł, a właściwie biegł za swymi towarzyszami. Trzymał dzielnie sztylet czekając na złe bestie. Niziołek usłyszał łamiącą się gałąź pod nogą, kogoś bądź czegoś, ale widocznie tylko on. Słyszeliście coś?Spytał.

Nero

* W tym momencie khazad szybko zdjął z pleców broń i odwrócił się.Ździwił się gdyż zobaczył samego hobbita.
Sackville nie strasz Nas, mogę ci przez przypadek krzywdę wyrządzić*rzekł śmiejącym sie głosem*

Turgot

* Wiatr ochładzał twarze wędrowców i razem z drzewami grał swoją muzykę.
Elf spojrzał na khazada, który o mały włos nie odrąbał głowy niziołkowi.*

Nero

*Po tym przypadkowym incydencie postanowili udać się ku górom. W pewnym momencie Khazad usłyszał jakieś krzyki. Postanowili sie zbliżyć do tajemniczej postaci wołającej o pomoc*

Turgot

*Słońce unosiło się już dość wysoko nad głowami bohaterów, swoimi ciepłymi promieniami ogrzewało ich twarze. Mężnie wspinali się na górę, która z każdym krokiem wydawała się być coraz bardziej stroma. Nagle krzyk, przerażający krzyk, ktoś woła o pomoc. Elf, khazad i hobbit co sił w nogach pospieszyli na ratunek *

Nero

*Okazało się, że to dwóch elfów napadli orkowie. Nie zastanawiając się zbytnio rzuciliśmy się do ataku na bestie. Khazad wraz z przyjaciółmi dobyli oręża i robili co w ich mocy by uratować elfów. Krasnolud swoim Toporem Bitewnym zgładził chyba z pięćdziesięciu orków ale ich jakby nie ubywało*

Turgot

* Turgot szybkim ruchem pochwycił łuk, który miał przepasany przez ramie.
Odskoczył cztery kroki do tyłu by schować się za plecami towarzyszy i zaczął mierzyć w nieprzyjaciela*

Samwise Overhill (Sack)

*Hobbit w plecaku miał sporo mocnych, twardych kamieni. Odskoczył na odległość dziesięciu stóp. Zaczął cisnąć kamieniami we wrogów. Elfy przyglądały się zaciętej walce trzech istot.

Nero

*Krasnolud łupał przeciwników z ogromną wściekłością*